Bolesław Głowacki Bolesław Głowacki
176
BLOG

Fałszywy wolontariat, czyli negatywny wpływ „Potopu”

Bolesław Głowacki Bolesław Głowacki Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

Lata świetlne temu, gdy czytałem „NCzas”, pojawiła się tam rubryka pt. „Różowa księga”, w której publikowano przypadki medialnego indoktrynowania Czytelników, ale pod pretekstem tematu całkiem niewinnego. Odbywało się to na zasadzie konkursu dla Czytelników z nagrodami. Do dzisiaj mam za złe redakcji (czyżby znowu Sommer), że nie puściła mojego tekstu o Robercie Makłowiczu. Ten gawędziarz ma to do siebie, że gdy zbacza z tematyki kulinarnej pełnymi garściami czerpie z lewicowych schematów w typie „za lasy amazońskie i pokój na świecie”. W tamtym odcinku wizytował śląski zamek, chyba Wleń, i na dziedzińcu straszył średniowiecznymi torturami. Pseudowywód zakończył „Dzisiaj na szczęście jesteśmy w Unii Europejskiej i kary śmierci nie ma”.

Mimo że rubryki już chyba nie ma, ja nie czytam „NCz”, alergicznie reaguję na inne próby przemytu indoktrynacji. W gazetkach samorządowych jest tego sporo, ale nie wytrzymałem przy lekturze halowawa.pl nr 29 z 15.02.2016 r. W artykule pt. „Puszka do połowy pełna, czyli jak i komu pomagamy”, nazwisko autorki litościwie pominę. Brzmi ono swojsko, ale z dyrdymałów o szlachetnej młodzieży uczestniczącej w projektach charytatywnych za namową cieszących się autorytetem nauczycieli wynika, że autorka nie chodziła do warszawskiej szkoły.

Każdy szkolny rodzic wie, że za udział w projektach charytatywnych uczniowie są wynagradzani i nie chodzi mi wcale o stopień ze sprawowania, stawka jest o wiele wyższa. W przepisach rekrutacyjnych (ale nie sześciolatków) do szkół kolejnego szczebla, czyli do gimnazjów i do liceów, uwzględnia się punkty uzyskane za tzw. wolontariat. Szkolni animatorzy raczej oganiają się od chętnych „do zaliczenia” wolontariatu i rzeczywiście wtedy rodzice wykazują się inicjatywą i dołączają dzieci np. do obsługi biegu, zachęcając, że jest tam mało roboty. To, co się dzieje w szkołach, to świetny przykład pozoranctwa i karierowiczostwa dla młodzieży. Zastanawiam się, kiedy Hanka wpisze do wolontariatu punkty za udział w demonstracji KOD-u.

Nie zakładam złej woli autorki artykułu, po wymianie korespondencji sądzę, że ona już dawno padła ofiarą indoktrynacji na studiach dziennikarskich lub co gorsza politologicznych. O potrzebie poprawy warsztatu autorki świadczy, jak zwróciła się do mnie w mailu:

 

 Panie Bogusławie,



> młodzież najczęściej dowiaduje się o akcjach charytatywnych w szkole, od
> nauczycieli. Zdarza się, że klasy wspólnie wybierają cel, na który zbierają
> pieniądze, np. pomagają chorym rówieśnikom. Zachęcam do polemiki.

 

Nie dość, że autorka zabrnęła w kwestii warszawskiej młodzieży (czyżby na wsi szkoła jest oknem na świat?), to zabrnęła jeszcze w „Potop” i śni jej się porwanie przez ks. Bogusława.

 

Proszę Pani, przybrałem imię Bolesław, po niejakim Prusie, piewcy Warszawy, a wolontariat nie polega na „Kupą mości panowie, kupą”.

 

Podzielę się refleksjami ze spacerów po Warszawie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo